Tajna operacja czyli Jadowska dowiaduje się o wszystkim ostatnia

Jednym z moich ulubionych odcinków Castle’a jest odcinek 19 z 5 sezonu. Kto nie widział, niech nie czyta następnego akapitu – SPOILER ALERT!!!
Rick z powodu gipsu i kontuzji jest uwięziony w domu. Z nudów podgląda sąsiadów przez lornetkę.  Niczym bohater „Okna na podwórze” jest świadkiem zbrodni… nikt nie traktuje go poważnie, a stawka szybuje w górę, gdy w niebezpieczeństwie znajduje się Beckett. Nie wie, że jego piękna dziewczyna, chłopaki z komisariatu,  przy wydatnej pomocy Alexis i Marthy (która jest tu niewątpliwie tajną bronią) pogrywają sobie z nim i za jego plecami szykują niezłą intrygę, zwieńczoną przyjęciem niespodzianką dla Castle’a.

Pięknie! pomyślałam, widząc ten odcinek. Pomijając nawiązania do świetnego filmu z 1954 roku (choć do takich smaczków mam słabość), bardzo spodobał mi się pomysł z przyjęciem – zwłaszcza akcent, który uznałam za bardzo dobrze wykombinowany – cała intryga z morderstwem miała zając Ricka, by przedwcześnie nie odkrył planów przyjaciół, by rozproszony przez morderstwo nie zauważył tych wszystkich detali towarzyszących organizacji takiego wydarzenia, jak przyjęcie niespodzianka. W wielu filmach i serialach motyw przyjęcia niespodzianki był wykorzystany z większą a zwykle mniejszą wiarygodnością, ale właśnie przy Castle’u pomyślałam – tak, w taki sposób to miało szansę się udać. Bo osobiście wątpiłam, by bez tego udało się Castle’a faktycznie zaskoczyć. Hej, w końcu jest inteligentny, spostrzegawczy, zna się na ludziach, prawda? <Reakcja Ricka wypisz wymaluj jak moja 🙂 >


 

Nie, nie prawda. Nawet, nie chwaląc się bystra i inteligentna całkiem osoba, za jaką się mam, może być całkowicie zaskoczona, kiedy wychodzi na jaw, że jej przyjaciele, rodzina, menadżerka i czytelnicy za jej plecami uknuli intrygę. I nawet nie potrzebowali trupa i morderstwa, by odwrócić moją uwagę. Tak, zostałam wrobiona na amen. w 100% skuteczny trolling. Za jakieś 5-10 lat powinnam zapomnieć jak sprawnymi jesteście aktorami, jak piękne zmyłki stosujecie, by się nie wygadać, jak utalentowanymi jesteście kłamczuszkami, moi kochani. Wtedy znów będę ufna i nie będę nic podejrzewać. Ale po kolei… Niektórzy z was wiedzą więcej niż inni, a skoro szajka szpiegów z krainy deszczowców tak się napracowała, by mnie zaskoczyć i tak epicko im się udało, nie mogę zrobić nic innego, jak tylko oddać im hołd, opisując, jak to ja dowiaduję się ostatnia, naga klata Erica Nortmana bije się o uwagę z pakietem nerdowskich koszulek, a w toruńskim Lizard Kingu świętowaliśmy moje starzenie się (nie mylić z dorastaniem)… Ech, na zdjęciach Misia, Komety i Ysi zobaczycie jak zareagowałam, na razie słowa muszą wystarczyć 🙂 Uznajcie to za raport. Trotylu nie stwierdzono. Brzóz też nie. Ale jedną pisarkę, której zabito ćwieka (na szczęście nie dosłownie i Kuba ma się dobrze, zresztą i on tu paluszki maczał!) i owszem.

Zacznijmy od tego, że przez co najmniej miesiąc byłam szpiegowana i obgadywana za plecami, własny mąż uczestniczył w spisku, rodzone siostry (ba! nawet niewinne dzieci zostały w to wciągnięte)… Spisek miał całkiem niezły zasięg, jak widzę 55 osób, co najmniej, uczestniczyło w tajnej i zakrojonej na szeroką skalę akcji planistycznej i dezinformacyjnej… 55 osób, z których co najmniej spora część miała w tym czasie ze mną kontakt bezpośredni, rozmawiali ze mną niemal codziennie (Tess!) i nikt, zaprawdę nikt nie puścił farby. Tak, w czasie tego miesiąca, kiedy knuli na tajnej grupie fejsbookowej (czy mieli tajny uścisk dłoni?) spotkałam 19 osób z tej listy. I milczeli jak zaklęci, nie wymsknęło im się nic a nic. SZACUN! Jak dla mnie, rzecz niewykonalna. Co roku nie wytrzymuję i daję prezent mężowi kilka tygodni przed urodzinami czy Bożym Narodzeniem, bo nie mogę się doczekać aż go dostanie i puszczam farbę 🙂
Spiskowcy byli twardzi, ostrożni, dyskretni – CIA, CBA, FBI powinno pomyśleć o rekrutacji tych gagatków w swoje szeregi, przeszli próbę ognia. A reptilianie mają poważną konkurencję do sięgnięcia po władzę nad światem 🙂

Pozwólcie, że opowiem wam jak to wyglądało z mojej perspektywy.

Dzień 1: piątek godzina 19.00

Miś i Kometa przyjechali w odwiedziny. Trochę się o nią ostatnio martwiłam , bo choć zwykle jesteśmy w stałym, niemal codziennym kontakcie, to ostatnie 2 tygodnie jakoś przycichła. Może znów dostała kość w pracy? Więc cieszę się, że wpadła, że razem spędzimy jej urodziny (a moje przecież były dopiero co, więc dobra okazja, nie? Sierpień to fatalny czas na urodziny, wszyscy wyjeżdżają na urlopy, zwłaszcza jeśli wypada opcja z dłuższym weekendem. Przywykłam).
Nie, nie mamy żadnych planów, luźno umówiłam się z grupieskami, że jeśli będą w mieście, może jakieś spotkanko?
Koło 21.o0 zaczynam się zastanawiać, czy Miś i Kometa się nie pokłócili w samochodzie jadąc do Torunia, bo są tacy… milczący… Raf ogląda jakiś mecz, zagląda tylko by skomentowac nasze nerd party – cała nasza trójka z laptopami/tabletami w dłoniach. Miś expi, Kometa też,  ja oglądam Primeval. Czemu ona go tak szturcha o tą gavranową pocztę? Dziwne. Zresztą, nie tylko to, Raf wychodzi do kuchni z telefonem w dłoni. Gdybym była zazdrośnicą…
<teraz już wiem – K. i M. się nie pokłócili, byli cicho, bo obawiali się, że się wygadają, zwłaszcza Miś, który jest szczerym chłopcem i nijak nie odnajduje się w matactwach – zaraz zaczyna chichotać… więc expi, by się nie wygadać 🙂 A Raf rozmawiał z moją siostrą Isią, która też maczała palce w całej intrydze>

Dzień 2: sobota

Wspominam przy śniadaniu o grillu. Kometa jest powściągliwa. Coś jest naprawdę nie tak, odkąd ona jest powściągliwa na myśl o jedzeniu z grilla? < Tu Karolcia mi podpowiada: ty gadałaś o grillu, więc napisałam SMS Martynie żeby szybko zadziałały. Ola zadzwoniła z propozycją Lizarda, a ja i Miś zrobiliśmy entuzjastycznie „yay! W ogóle mieliśmy problem jak zareagować na grilla, bo wiedzieliśmy że jeśli się nie ucieszymy, to wzbudzi podejrzenia, ale jeśli się ucieszymy, to uprzesz się potem przy tym 😀 Od siebie dodam: Nie do końca wiem, o czym mowa, ja się nigdy nie upieram i w ogóle jestem easy like sunday morning, cytując FnM>
Ola proponuje, byśmy wyskoczyły na drinka do Lizard Kinga. Właściwie, czemu nie, przecież nie byłam tam od wieków, a dobry Lizard jest niemal równie dobry jak Jadeith, nie? Z grilla nici, Ola ma jakieś sprawy, coś z kluczami, przed 18 nie da rady, więc zostaje drink w Lizardzie. Ma zawiadomić pozostałe dziewczyny. Wyciągam Rafa do sklepu, lodówka świeci pustkami, a przecież nie godzi się utrzymywać tego stanu, gdy jest Kometa. Najedzona Kometa to szczęśliwa Kometa, a jakiś obiad by się przydał, nie?
<W czasie, kiedy my z R. pojechaliśmy na zakupy, Kometa podniosła wielki alarm. Odział przemykających wyłącznie w cieniu agentów specjalnych wpada w lekką panikę, spodziewając się mnie na Szerokiej. Mieszkańcy Torunia nie bez zdziwienia obserwują czujki i awangardę, która osłania te, których obecności nie dałoby się mi wytłumaczyć, gdybym na nie wpadła na ulicy. >
Zabieram się za obiad, kurka, wszystko trwa nieco dłużej niż zakładałam. Kończymy jeść dopiero o 18. Spoko, nie muszę się przecież szykować specjalnie, to tylko drink z przyjaciółmi, nie? Nawet jak się nieco spóźnimy, wystarczy dać znać Oli, Martynie i Izie, że jesteśmy w drodze.

Godzina I jak impreza…

Szukanie miejsca parkingowego. Wieczność. 18.32 docieramy do Lizarda. Ysia stoi na schodkach i wprowadza nas do środka. <komentarz Komety: Pisałam  SMS jak wychodziliśmy i jak dojechaliśmy, dlatego Ysia wyszła po nas>
Wdrapujemy się po schodach na balkon. Dość ciemno, moje ślepia nie dostosowują się dość szybko, więc z mroku wyławiam pojedynczą twarz w blasku zapalniczki. O kur… czaczki! Tess? Jakim cudem dojechała? Przecież jeszcze dwa dni temu, kiedy ją zapraszałam, nie mogła przyjechać, masa pilnych spraw… O!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tak, w tym momencie światła zrobiło się jakby więcej… za sprawą iskrotrysku entuzjazmu wyrastającego z… tak, z lekko skłębionego prześcieradła skrywającego rodowe klejnoty Erica Nortmana! Jego postać perfekcyjnie oddana na torcie i białej czekoladzie przykuwa moją uwagę na dłuższą chwilę, jednocześnie w całkowitym oszołomieniu wysłuchuję „100 lat” odśpiewanych chórem przez osoby, których nie spodziewałam się tu spotkać żadną miarą… Jak? Skąd? Kto? Czemu ja nic nie wiem? O chusteczka! I’ve been punked! Nie wierzę! AAAAAAAAAAA! Tu lojalnie przyznaję, że mam chwilowe zaciemnienie i amnezję. Pamiętam, że się śmiałam i trochę płakałam, skakałam i ściskałam, w stanie całkowitego i permanentnego szoku. Ola, Martyna, Ysia, Tess, Kometa, Miś, Kasia, Joasia i Monika (tak, Łódź! Pamiętam te uśmiechy ze spotkania w Manufakturze!), Tenel, Jarka, Raf… i ci, którzy ciałem nie byli, ale duchem jak najbardziej – dziękuję wam kochani, jesteście najlepsi, zrobiliście mi niespodziankę stulecia! Cieszcie się, że moje serce działa całkiem sprawnie, inaczej mogłabym zejść na zawał, a coś mi mówi, że nie o to wam chodziło 🙂
Zostałam zasypana prezentami. Tak trafionymi, jakby ktoś mi czytał w myślach… chwilunia!

Byłam inwigilowana. Tak, to poważny zarzut z przypisanym mu odpowiednim paragrafem. Nie powinnam rzucać go lekko, ale jak inaczej nazwać to, że np moi przyjaciele, moja agentka, mój mąż, moi znajomi wykorzystują moje słowa, linki, rzucane w zachwycie komentarze, spisują je, wymieniają informacje na tajnym forum… Cel przyświecał im chwalebny – nieświadomie nakierowywałam ich na prezent doskonały, aż osiągnęli ostateczną perfekcję, od której wciąż kręci mi się w głowie… W porządku, przekonałam samą siebie, wycofuję zarzuty. Nie dość, że niska szkodliwość czynu, to jeszcze satysfakcja gwarantowana. Ale też nie powinnam być zaskoczona, kto znałby mnie lepiej niż przyjaciele? Kto inny w tak błyskotliwy sposób dotarłby do kwintesencji mojej nerdozy, pasji, fascynacji i miłości? Ech, zostałam przeanalizowana, rozłożona na składniki podstawowe i uszczęśliwiona i to nawet bez udziału mojej świadomości. Nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś obserwował mnie we śnie, by nic nie umknęło spiskowcom 🙂

Każdy kto mnie zna, wie, że są tylko dwie kolekcje, którym jestem wierna, bo na nic innego już środków i miejsca w mieszkaniu nie starczy. Książki i koszulki. A odkąd odkryłam Othertees moja koszulkowa pasja wymyka się spod kontroli. Nakładam na siebie limity, próbuję rozsądkiem kiełznać pasję, która koszulki jak pokemony – chce mieć je wszystkie. Stan jest poważny. Wielokrotnie zdarza mi się przeszarżować, albo przeciwnie, nie kupić jakiejś koszulki, a potem wchodzić na minione oferty i wzdychać do utraconych piękności… Wysyłam linki Rafowi, Tess, Komecie z pełnymi zachwytu jękami. A oni to wykorzystali 😀 Nie wiem, kto był mózgiem operacji, ale udało się im znaleźć nawet dwie koszulki, nad którymi rozpaczałam najtrwalej – piękne grafiki Justyny Dorsz związane z Firefly i Sherlockiem! A poza tym Loki z grafiką Iwo Strzeleckiego, Born in 80. i coś tak wyjątkowego, że tu aż wymiękłam i chyba się śmiałam i płakałam ze wzruszenia jednocześnie. Ogólnie mało poczytalny moment. A wszystko dzięki talentowi Kariolki Burdy…

Już wyjaśniam. Jestem fanką Kariolki. Jej słodkich chibi nie sposób nie lubić. Mam kilka koszulek z jej projektami, na przykład wspaniałą koszulkę fireflay’ową (dostępna wciąż na tess-shirt.pl). Uwielbiam jej koci komiks z przygodami WydawNictawa.  Jakiś czas temu zwinęłam się z zazdrości widząc avatarka Patryka Sadowskiego – Patryk na Żelaznym Tronie z GoT, z  żelkami u stóp… A i avki chłopaków z Coś na Progu… Nie śmiałam prosić o nic, od Tess wiedziałam, że dziewczyna jest bardzo zapracowana, a ja zbyt bez grosza, by móc uczciwie jej zapłacić – a jestem wystarczająco poważna, by nie obrażać świetnej graficzki hasłem „będziesz miała do portfolio” 🙂 Kto widział mojego nowego avatara na fejsbooku wie, co narysowała dla mnie. Uwielbiam go 😀 Jest tak bardzo kwintesencją mnie, że mogę się tylko roześmiać 🙂 Oczywiście w wersji chibi jestem słodka i śliczna, co nie zaszkodzi pewnie, ale detale! Moi mili, detale są świetne! Moje ulubione seriale: Castle, Firefly, SPN wplecione w mój portrecik tak zgrabnie, że nie mogło być lepiej 🙂 Kariolko! Kłaniam się nisko, jesteś wielka, sama nie wiem, jak w tak maleńkim ciele tyle talentu się zmieściło 🙂
Prezentów było bez liku. Coś dla ciała i coś dla ducha. Bransoletka z charmsami dla Dory – od wilczych  kłów, przez anielskie skrzydła, miecz od Leona, sowę magiczną, kotka i koraliki z runami – jest niczym podręczny zestaw na kłopoty. Tylko geeki i nerdy rozumieją się tak dobrze… gadżety z ulubionych seriali cieszą bardziej niż róże 🙂 Nie wymienię wszystkich drobiazgów, dokumentacja fotograficzna pokaże większość, jeśli nie wszystko, sądząc po częstotliwości, z jaką dostawałam lampą po oczach.

To nie wszystko, oczywiście. Spiskowcy byli sprytni, szczwani i przebiegli. Na kartce (tak, z Deanem i Samem! Cathia, jesteś bardzo utalentowaną wiedźmą!) podpisali się wszyscy obecni ciałem, duchem i paru dodatkowych. Jeśli kogoś brakło, powinniśmy pytać Hannibala albo Erica… Dziękuję tym, którzy nie mogąc być z nami, przysłali video z życzeniami. Cathia, Łukasz, Basia, Gosia, Justyna, Lusia i Tymonie, milczący acz swą pulchną niemowlęcą formułą obecny, jesteście kochani. I nie, nie mogę pisać więcej, bo wyjdzie ze mnie jeszcze bardziej sentymentalne stworzenie.

Potem było krojenie tortu, skonsumowanie Erica, drinki, tańce i hulanki (rozkręciłyśmy imprezę, aż parkiet parował!) i zabawa, pełzing po klubach i afterek u wiedźm… Zaprawdę powiadam wam, było rewelacyjnie. Dotarłam do domu o 6, zbyt podekscytowana by zasnąć, zbyt zmęczona, by od razu napisać… Ech. Jestem szczęściarą, naprawdę wielką szczęściarą. Mówią, że los sprzyja dzieciom i głupcom (cóż, pijanym głupcom nawet bardziej, ale na to się akurat nie łapię). Podążyłam za swoim marzeniem z dziecięcym entuzjazmem i zostałam nagrodzona: przyjaciółmi, dobrymi ludźmi na każdym kroku, najwierniejszymi czytelnikami. Jest dobrze. Będzie jeszcze lepiej, dla mnie, dla was, dla Dory. I miały rację Joasia i Monika – chciałam stada, to je mam. I, na magię wszelaką, co to jest za stado! Powiększa się szybciej niż rodzinka Dory i równie jak ona jest doborowe. Dziękuję, że jesteście. Dzięki wam, drodzy przyjaciele, na pytanie, czy jestem szczęśliwa mogę odpowiedzieć tylko: oczywiście!

Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

6 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
tesska
tesska
10 lat temu

Taaak, to było śliczne. Raf, Kometa i Miś zainstalowani u Anety i porozumiewający się z nami (bo tort nie odbierze się sam, więc na starówkę MUSIAŁYŚMY pójść, a przy okazji załatwić jeszcze inne detale do wieczornego party). Najpierw przychodzi ładny komunikat, że spokojnie, Aneta robi zakupy, ale po drugiej stronie mostu i z Rafem. Docieramy na starówkę, przechodzimy obok Biedronki, a tu wiadomość „Dziewczyny, uważajcie, Aneta uparła się pójść do Biedronki na starówce!!!”. Wyglądałyśmy wtedy jak Don Pedro w „Porwaniu Baltazara Gąbki”. Po fakcie stwierdziłam, że nasze skradanie się było tak dyskretne, że jakby jakimś cudem Aneta nas przegapiła w… Czytaj więcej »

Jada
Jada
Reply to  tesska
10 lat temu

Jeśli kiedykolwiek znów będziecie odstawiać takie akcje – musowo kręćcie making off 🙂 albo dokumentacja foto 😀

Joanna
Joanna
10 lat temu

Aneto, dla mnie i dla siostry to był zaszczyt uczestniczyć w tajnym przyjęciu urodzinowym. Kochamy cię po prostu, kobieto!!!!!!
Pozdrawiam całą ekipę! Dziękuję za ciepłe przyjęcie nas w waszym szalonym gronie!

Jada
Jada
Reply to  Joanna
10 lat temu

Joanno, zawsze jesteście mile widziane, w końcu stado to na dobre 🙂

Monika
Monika
10 lat temu

ojej… nooo, siem wzruszyłam… i w ogóle!!! cieszę się, że AŻ TAK udało nam się Cię zaskoczyć! dziękujemy za zaproszenie… podpisano – Twoje „kulawe kaczuszki”, Aneto! 😀

Jada
Jada
Reply to  Monika
10 lat temu

Jakie kulawe?! Kwiat kaczuszek polskich! Złego słowa powiedzieć nie dam 🙂