Aneta Jadowska – Czysta robota po brudnej robocie

– Ona mnie zabije, po prostu zamorduje… – Borys potarł czoło rozglądając się po pokoju.

– Szefie, to szef jest górą, nie? – mężczyzna niepewnie przestępował z nogi na nogę.

– Nie jesteś żonaty i nigdy nie byłeś, młody, tylko dlatego może ci się wydawać, że to ja jestem górą – mruknął, na tyle cicho, by to objawienie ominęło uszy podwładnego.

Jędrzej to jeszcze dzieciak, zbyt ufny w pozór rzeczy. Nie mógł zrozumieć, że alfa jego stada, najpotężniejszy wilk w okolicy, może bać się kogokolwiek, a zwłaszcza, że może drżeć na samą myśl, że jego śliczna i drobniutka żonka wejdzie do domu i zobaczy, co się stało w jej salonie. Nie zaplanował tego, do cholery. Gdyby to od niego zależało, nie dopuściłby by dwa wilki rzuciły mu wyzwanie w jego własnym domu. Od tego jest lunapar, ale ci tutaj nie przestrzegali zasad honorowych. Zakradli się w nocy i po prostu zaatakowali. Głupcy. Właśnie dlatego nie żyją. Gorzej, że nie umarli schludnie i czysto, ale zakrwawili cały salon. Było ich więcej, byli uzbrojeni, więc odruchowo przemienił się i nie walczył z nimi jak cywilizowany facet, ale jak zwierzę. I dlatego właśnie kawałki tych facetów wciąż zalegały na kremowym dywanie, który tak się podobał Ksenii. Całe szczęście, że jej tu dziś nie było… gdyby ci idioci dopadli ją zanim ich rozszarpał… Ale za kilka godzin skończy wizytę u swojej siostry, wróci do domu i zobaczy rzeź. I prawdopodobnie go zostawi, tak jak zapowiadała… Kochała ten dom i miała jedną, nienaruszalną zasadę – niezależnie od polityki stada, ona ma mieć spokój i dom jak z katalogu. Nie, rozrzuconych bebechów i krwawych plam nie zdoła jej wytłumaczyć potrzebą zmiany wystroju. Potrząsnął głową, nie to się nie może stać, nie chce by Ksenia odeszła.

– Jędrzej, zadzwoń do Dory… jeśli ktoś zna sposób, by uniknąć totalnej klęski, to ona…

– Jasne… – młody wilk uśmiechnął się z taką ulgą, że Borys niemal parsknął śmiechem.

Chwilę później referował przyjaciółce stan swojego domu. Wysłuchała go a później całkiem spokojnie stwierdziła:

– Dobra stary, jest tak, formalnie, prawo jest po twojej stronie, broniłeś się zaatakowany na własnym terytorium, jako namiestnik nawet nie ruszę palcem w tej sprawie, sprawa jest czysta…

– Dora, wiem o tym, nie martwi mnie, że jako strażniczka porządku wsadzisz mnie do karceru… Martwię się co mi zrobi Ksenia, gdy zobaczy stan domu… zapewniam cię, tu sprawa nie jest czysta.

Cichy śmiech w słuchawce nie rozgniewał go. Przed tą kobietą nie musiał udawać twardziela. Znała go lepiej niż ktokolwiek.

– Widzę, że Ksenia nic się nie zmieniła. Dobra, w ramach ratowania waszego małżeństwa wyświadczę wam przysługę. Znam kogoś, kto może ci pomóc, ale muszę cię uprzedzić. Rozwiąże wszystkie twoje kłopoty, ale pamiętaj wilczku, nie lubi by się z nią sprzeczać. Zapomnij o odzywkach alfy, bo na nią nie zadziałają a tylko rozjuszą… Rób wszystko co ci każe, nie kwestionuj niczego.

Skrzywił się lekko i nie odpowiedział. Był alfą i nie przywykł do słuchania kogokolwiek.

– Borys, nie żartuję… Jeśli nie obiecasz, że będziesz grzeczny, nawet do niej nie zadzwonię. Zdarzały się już przypadki, kiedy rozjuszona posprzątała też zleceniodawcę, nie chcę mieć cię na sumieniu przyjacielu.

Ciekawość w nim rosła. Nie żeby się obawiał kogokolwiek, ale Dora nie często mówi o kimś z takim respektem…

– Jasne, będę potulną owieczką, byle moje problemy stały się odległą przeszłością. Jeśli to się powiedzie kochanie, masz we mnie dłużnika.

– Nie pierwszy, nie ostatni raz wilczku, wszystko zostaje w rodzinie. I pozbądźcie się ciał, oszczędzisz mi w cholerę papierkowej roboty, dobra?

Spodziewał się wszystkiego, ale nie kobiety stojącej w progu.

– No no, nie gap się tak wilku, bo to nieładnie, i zamykaj szybciutko drzwi, bo ci całe ciepło z domu ucieknie – zachichotała przepychając się obok oniemiałego Borysa.

– Jesteś Likwidatorem? – wydukał.

– Nie, wróżką zębuszką – znów zachichotała.

Pokręcił głową z niedowierzaniem. Miała nie więcej niż metr pięćdziesiąt, nieco pulchne ciało i siwe włosy ułożone w zwarte loczki wokół głowy. Wyglądała na sześćdziesiąt, może siedemdziesiąt lat. Wyglądała jak kobieta, z którą bez wahania zostawiłby swoje szczenięta, której odruchowo zaproponowałby pomoc z niesieniem zakupów… Ona miałaby być tym groźnym Likwidatorem, przed którym ostrzegała go Dora?

– Możesz mi mówić Babcia, wszyscy tak robią – uśmiechnęła się stawiając solidny kuferek na stole. – Namiestniczka mówiła, że masz tu jakiś poważny kłopot i mało czasu, by się z nim uporać, więc albo zabieramy się do roboty, albo będziesz stał tak i na mnie spoglądał do rana chłopcze, ale to raczej nie rozwiąże sprawy, prawda?

Otrząsnął się. Wprowadził ją do pokoju niepewny jak zareaguje. Spodziewał się krzyków czy omdlenia, ale ona chłodno oceniała szkody.

– Oj chłopcy, na przyszłość rozłóżcie chociaż folię na tapicerce, tak ciężko usunąć plamy z zamszu… A przy przemeblowaniu pomyślcie o meblach z Ikei, zdejmowane pokrowce, które można wrzucić do pralki to prawdziwe błogosławieństwo w takich sytuacjach. Ile jest ciał?

– Dwa.

– Dobrze, zaczniemy od nich. Chłopcze, podaj mi z kufra piłę i worki, te zielone do bioodpadów…

Borys posłusznie wypełniał jej polecenia, choć od dekad nie słuchał nikogo. Podał jej worki, a ona sprawnie rozłożyła je na podłodze. Kremowy sweter i brązowe spodnie zniknęły pod fartuchem, podobnym do tych, jakie noszą chirurdzy podczas operacji, ale czerwonym w białe groszki. Siwe loczki zniknęły pod chusteczką w kwiaty. Strój dopełniła różowymi, gumowymi rękawicami sięgającymi do łokci.

– Cóż, najlepiej rozczłonkować zwłoki, łatwiej się ich pozbędziemy, a zdaje się na tym zależy tobie i Dorze?

– Tak.

Staruszka bez słowa wskazała pierwsze ciało. Borys i Jędrzej dźwignęli je na rozłożony arkusz folii. Babcia bez zbędnych słów wyjaśnień przystąpiła do pracy. Sprawność z jaką rozdzielała stawy kolanowy i biodrowy oszołomiła Borysa. Miała wprawę i coś mu mówiło, że nie brała się ona z ćwiczeń na drobiu podczas niedzielnych obiadków, choć, widząc precyzję jej ruchów, był pewien, że potrafiła porcjować kurczaka w mniej niż minutę. Nawet nie mrugnęła, gdy kości pękały z trzaskiem a ciało z miękkim plaskiem lądowało w worku.

– Gdybyście robili to sami, starajcie się rozdzielać stawy i nie łamać kości, plamy ze szpiku są tłuste i dość trudne do usunięcia – mruczała.

Borys bez słowa przytaknął, nie mogąc się nadziwić jej specyficznemu postrzeganiu świata. Zabijał wielokrotnie, nie zostaje się alfą za ogładę towarzyską, ale czy kiedykolwiek tak na chłodno planował zabójstwo pod kątem plam i bałaganu?

– Jeśli zakopujecie ciało w lesie, pamiętajcie by używać worków do bioodpadów, nie ma powodów, by zaśmiecać naszą matkę ziemię bardziej, niż to konieczne – radziła dalej słodkim głosem.

Borys starał się zachować powagę. Może powinna napisać poradnik dotyczący zabijania, pozbywania się zwłok i sprzątania po krwawych jatkach? Byłby to bez wątpienia bestseller. Sam by go kupi, dla siebie i w prezencie dla kumpli. Oszczędziliby sobie dzięki temu niejednej awantury małżeńskiej.

Kwadrans później zajęła się kolejnym ciałem, równie precyzyjnie siekając je na poręczne kawałki, ładując do worka i zawiązując go mocną taśmą. Była skupiona i pogodna, raz tylko sapnęła niecierpliwie, kiedy staw biodrowy stawiał opór i musiała całym ciężarem ciała naprzeć, by główka stawu wyskoczyła z panewki. Krew wsiąkała w stery papierowych ręczników, spływała na foliowy podkład, ale jakby za sprawą magii trzymała się z dala od twarzy staruszki czy nogawek jej spodni. Mimo masakry dookoła nie straciła na schludności.

– Możesz je zabrać chłopcze, ale wróć szybko, każda ręka się przyda, by sprzątnąć ten bałagan. – Uśmiechnęła się do Jędrzeja wciskając mu w dłoń wypchany worek. Musiał ważyć jakieś osiemdziesiąt kilo, ale ona nawet nie stęknęła. Borys zaczął zastanawiać się na ile jej ciało jest iluzją skrywającą coś wielkiego i paskudnego, ale nie wyczuwał napięcia powietrza charakterystycznego dla zaklęć i magii. Obiecał sobie w duchu, że wypyta o to Dorę.

– Ostatnim razem to siedziba Romana była w tak opłakanym stanie. Słowo daję chłopcy, wampiry czy wilki, wszyscy jesteście tacy niechlujni, jeśli idzie o zabijanie… Kobiety zwykle posługują się schludniejszymi metodami, bo wiedzą, że później będą miały bałagan do sprzątnięcia… Co jest złego w truciznach? Są takie czyściutkie… albo uduszenie… Ale nie, wy zawsze musicie robić krwawą łaźnię… Wiecie, że gorzej od krwi spiera się tylko czerwone wino? Ale o tym jakoś nigdy nie pamiętacie przed faktem – westchnęła ciężko zwijając foliową płachtę i upychając ją do kolejnego worka.

Jędrzej wyniósł worki do garażu, a tymczasem Babcia zdjęła zakrwawioną parę rękawic i założyła nowe, tym razem żółte, wykończone futerkiem w lamparci wzorek. Z kufra wyciągała kolejne pojemniki z detergentami, szczotki i szmatki. Rozkładała wszystko na blacie z miną chirurga szykującego się do operacji. Uniosła głowę i krytycznym okiem rozejrzała się po zniszczeniach. Kałuże krwi na podłodze nie poruszały jej, ale widok plam na dywanie i kanapie wywołał zmarszczenie perkatego nosa.

– Następnym razem, chłopcy, jeszcze zanim przyjadę plamy z krwi posypcie solą.

– To były wilki, nie magiczni – powiedział Borys.

– Kochanieńki, sól nie tylko rozbraja magię ale też pomaga usuwać plamy, zapamiętaj sobie, sól i zimna woda… – Uśmiechnęła się ciepło wręczając mu butelkę ze spryskiwaczem i frotową szmatę. – Bądź tak miły i zajmij się podłogą, terakotą, nie dywanem, bo on wymaga specjalnego środka.

Borys, który nigdy sam nie sprzątał, bo miał od tego ludzi, nie mógł odmówić babci. Mówiła tonem nie znoszącym sprzeciwu. Przypomniała mu się jego własna babcia wpychająca mu między zęby łyżkę z tranem. Westchnął i opadł na kolana przy największej plamie krwi i zaczął ją wycierać.

– Znajdź jakąś miednicę, tę ścierkę trzeba często płukać a jeśli będziesz biegał do łazienki zachlapiesz podłogę.

– Tak, proszę pani – mruknął niechętnie, ale gdy spojrzała na niego spod zmarszczonych brwi czym prędzej wstał i poszedł do łazienki poszukać miednicy.

Zanim babcia nie zacznie sprzątać jego zwłok.

Gdy wrócił, zastał Jędrzeja pucującego szklany stolik. Chłopak kulił się bardziej niż kiedy on, jego alfa, wydawał mu polecenia. Czyżby próbował dyskutować z babcią? Stała nad nim i kontrolowała, czy jest dość staranny, palcem wskazywała niedociągnięcia i krople, które uszły uwadze młodego wilka. Borys zachichotał pod nosem, ale widząc chłodne spojrzenie babci opadł na kolana i skrupulatnie szorował podłogę.

– Fugi wyczyść szczotką, chłopcze – rzuciła w jego stronę rzeczone narzędzie – i odsuń kanapę, nie chcesz, by twoja żona znalazła tam zaschnięte ślady za kilka tygodni, prawda?

– Nie chcę.

– Jędrzej, użyj preparatu z octem, powierzchnie szklane ładnie od niego błyszczą. Zejdą też te koszmarne ślady po butelkach, doprawdy chłopcy, po to wymyślono korkowe podkładki, by nie brudzić stołu.
Pomrukując pod nosem posypywała kanapę i dywan solą, by później potraktować je bielutkimi mydlinami roztaczającymi około różany zapach. Pracowała z zapałem, zapierała plamy, przepłukiwała je czystą wodą, aż nie został żaden krwawy ślad.

– Znakomicie… Do rana przeschnie, nie będzie śladu – poklepała zadowolona oparcie jasnej kanapy. Rozległe rozbryzgi na ścianach zajęły jej kilka minut, bez słowa skinęła na Borysa, gdy nie mogła dosięgnąć do kilku kropel. Z uznaniem pogratulowała mu wyboru porządnej farby silikonowej odpornej na zmywanie wodą i detergentem. Borys pokiwał głową, choć kupując ją kierował się raczej kolorem, który spodobał się Ksenii, a nie tym, że była przyjazna dla zacierających ślady po dwóch zabójstwach. Zaczynał się zastanawiać, jak Babcia urządziła swój dom. Może w podłodze miała zamontowane odpływy, by w razie czego można było użyć szlaucha?

Jędrzej pozbierał nasiąknięte krwią papierowe ręczniki i szmaty do worka a babcia poklepała go po ramieniu wyraźnie zadowolona z jego inicjatywy. Obiegła okiem pomieszczenie, przetarła kilka powierzchni preparatem jej własnej produkcji (jak wyjaśniła, nie pytana, był to boraks, sodka i ocet, całkowicie ekologiczna i niedroga alternatywa dla detergentów) i z zadowoleniem pokiwała głową.

– Znakomicie chłopcy, to wszystko. Gdy pozbędziecie się ciał, nie będzie śladu po tym, co się tu wydarzyło. Ocet i alkohol rozłożył nie tylko DNA, ale też ślady krwi, pokój przeszedłby nawet policyjny nalot z luminalem. Tylko wywietrzcie pokój, zapach wybielacza kręci w nosie – oświadczyła. Gdy zdjęła fartuch ze zdziwieniem zauważył, że wyglądała równie schludnie, jak trzy godziny temu, gdy pojawiła się na jego progu. – Ubrania najlepiej spalcie, plamy z jasnego dżinsu nigdy nie schodzą zupełnie.

Spojrzeli na siebie z bladym uśmiechem. Pokój wyglądał idealnie, oni nadal wyglądali jak uczestnicy krwawej masakry.

– Ile jestem winien? – zapytał Borys sięgając po portfel.

Wymieniła kwotę od której lekko zakręciło mu się w głowie, ale, cholera, była warta każdej złotówki. Wręczył jej pieniądze i zdusił śmiech, gdy zobaczył, że wsuwa zwitek za stanik. Puściła mu oko rozwiązując chusteczkę chroniącą jej elegancką trwałą.

– No, czas na mnie, za góra dwie godziny obudzą się moje wnuki. Ach i nie wspominajcie czasem o tym, co tu robiliśmy. Obiecałam córce, że przejdę na emeryturę, ale przecież nie mogłam odmówić Namiestniczce, prawda? Zwłaszcza, gdy wyjaśniła mi, że trzeba ratować twoje małżeństwo, chłopcze – uśmiechnęła się szelmowsko i zapakowała wszystkie buteleczki i szczotki do kuferka. – Zadbaj o siebie wilku, widać, że nie sypiasz regularnie… Te cienie pod oczami same nie znikną. Mniej kawy więcej warzyw, zawsze to powtarzam mojemu zięciowi.

– Dziękuję, nie wiem, co zrobiłbym bez ciebie…

– Och, jeszcze więcej bałaganu, jak zwykle. Mój mąż był taki sam, właśnie dlatego założyłam firmę sprzątającą…

Borys wpuścił Ksenię do domu i ucałował policzek, który nadstawiła. Świeżo wykąpany i ubrany w czyste ciuchy liczył, że nawet na myśl jej nie przyjdzie, co robił pod jej nieobecność. Jędrzej wywiózł zakrwawione ubrania i zwłoki do lasu.

– Cudownie być w domu, kochanie, kocham moją siostrę i jej dzieci, ale w dużych dawkach są naprawdę zbyt głośne, jeszcze dzień i musiałabym je zamordować, tylko co bym zrobiła z ciałami? – zachichotała odstawiając walizkę. – Tęskniłeś za mną choć troszkę?

– Oczywiście, kochanie – uśmiechnął się czule i objął swoją żonę.

Może była lżejsza o połowę i niższa o głowę, ale nie naraziłby jej się dobrowolnie, nawet za cenę pozycji alfy w stadzie.

Wkroczyła do salonu z cichutkim stukotem obcasów.

– Och, sprzątałeś?

– Tak… wiesz, nie mogłem sobie znaleźć miejsca bez ciebie…

– Jesteś kochany, dawno nie było tu ta czysto, może powinnam częściej wyjeżdżać? – mrugnęła figlarnie przejeżdżając dłonią po oparciu kanapy. – Och, jak ci się udało pozbyć plamy z kawy? Próbowałam wszystkiego…

– Stary przepis Babci, roztwór boraksu i kwasku cytrynowego – mruknął.

– Niesamowite!

Uśmiechnął się pod nosem. Tak, niesamowite. Zdecydowanie miał dług u Dory, jeśli Ksenia nic tu nie wywąchała, nawet policyjne psy nie złapałyby tropu.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

22 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Czarownica
Czarownica
11 lat temu

Ale niespodzianka.
Skąd bierzesz takie pomysły? I kim jest ta Babcia? Czy dowiemy się tego kiedyś?
Swoją drogą – to opowiadanie powinien każdy mąż przeczytać – będzie wiedział, że sprzątanie jest bardzo ważne. 🙂

hlukaszuk
hlukaszuk
11 lat temu

Mam wrażenie, że natchnienie miało coś wspólnego z Perfekcyjną Panią Domu. Od razu mi się tak jakoś skojarzyło. Zaznaczam, że polskiej wersji programu nie oglądałam tylko angielską.

Blair
Blair
11 lat temu

A ja ciekawa jestem co by się stało, gdyby ktoś się Babci naraził XD
I czemu ona nazywa Dorę „Namiestniczką”? O_o

Jada
Jada
Editor
11 lat temu

Macie rację z Perfekcyjną Panią Domu, nie widziałam polskiej, ale angielska Anthea Turner była naprawdę zabawna. Podejrzewam, że polska już nie jest sądząc po jej wypowiedziach medialnych.
Zawsze zastanawiałam się kto to wszystko posprząta, kiedy widziałam w filmie jakąś totalną masakrę. Więc znalazłam odpowiedź 😉
Co do Namiestniczki nie ma tu wielkiego spojlera, bo to coś, czego się dowiadujemy na bodajże 2 stronie Bogów i jest to naturalną konsekwencją końcówki Złodzieja 😉

Ciocia Iwonka
Ciocia Iwonka
11 lat temu

Świetna postać, już uwielbiam Babcię. Mam nadzieję, że pojawi się jeszcze w którymś z tomów.
Oprócz zmysłu pisarskiego masz jeszcze super poczucie humoru, a gumowe rękawiczki z futerkiem na brzegach kupuję dla śmiechu mężowi, który jest moją osobistą zmywarką do naczyń 😉

trackback
Thorn - Oficjalna strona Anety Jadowskiej | Poznajcie Babcine Sekrety
11 lat temu

[…] Aneta Jadowska – Czysta robota po brudnej robocie […]

cheetah
cheetah
11 lat temu

Opowiadanie świetne, Babcia… powala 😉
Mam tylko jedno pytanko – skąd ten Borys? W opowiadaniu pisze, że jest alfą i przyjacielem Dory, a w obu książkach jako alfy pojawili się chyba tylko Bruno i Olaf. Borys to poprzednik Olafa w Gdyni czy ktoś zupełnie inny?

Jada
Jada
Editor
Reply to  cheetah
11 lat temu

Borys jest kimś zupełnie innym… nie zdradzając wiele, on się dopiero pojawi 😀

Halkatla
Halkatla
11 lat temu

Po przeczytaniu tego opowiadania zaczynam sprzątać jeśli babcia mnie o to poprosi. Ooooo tak.

Jada
Jada
Editor
Reply to  Halkatla
11 lat temu

Babci trzeba słuchać 😀

SpideR
SpideR
10 lat temu

Brawo, brawo. Dobra jak zwykle. Babcia jest w „dechę”. Moja też była perfekcjonistką, więc podejrzewam, że ta jest spod znaku Wagi 🙂
Czekam na kolejne opowiadania.

Skała
Skała
10 lat temu

Więc mówisz, że po takim potraktowaniu krwi, nie znajdą śladów nawet technicy policyjni? Dobrze wiedzieć 😉 a podobno fantastyka nie edukuje 😉

Jada
Jada
Reply to  Skała
10 lat temu

🙂 cóż, na zmylenie techników są różne sposoby, pamiętam jak popłakałam się ze śmiechu czytając o facecie, który całą zakrwawioną podłogę umył, a potem równo przetarł sokiem z ziemniaków – skrobia ziemniaczana daje pozytywny wynik przy teście luminolem – wyobraź sobie minę techników, gdy całe pomieszczenie zaczęło im świecić jak główny deptak w Vegas 🙂

Smoczarka
Smoczarka
10 lat temu

Czy to opowiadanie na prawdę nie skojarzyło się nikomu z Pulp Fiction i wielkim sprzątaniem ciała z samochodu? 😀 mi nasuwa się od razu 🙂

Jada
Jada
Editor
Reply to  Smoczarka
10 lat temu

Ależ słuszne skojarzenie 🙂 Uwielbiam „Pulp fiction”. Plus w „SoA” była świetna scena, kiedy czyściciela grał Stephen King 🙂 Ja stworzyłam Babcię, bo wiadomo, że nikt nie wie tyle o sprzątaniu i usuwaniu plam, jak babcie, grzechem byłoby nie wykorzystać tej wiedzy 🙂

agnar80
agnar80
9 lat temu

A czy w Pulp fiction czyściciel nie nazywał się przypadkiem Wolf? 😉

Jada
Jada
Reply to  agnar80
9 lat temu

jeśli mnie pamięć nie myli, tak było 😀 choć skłamałabym mówiąc, że miałam to na myśli pisząc 😀

Kędziorek
Kędziorek
9 lat temu

Zastanawiam się czy ten Borys to brat Bruna? Tylko w tym przypadku nie zgadza mi się imię żony…

dalambert
dalambert
9 lat temu

To jak się naprawdę żona Borysa nazywa Sonia czy Ksenia ? A może obejmując stado w Thornie przy okazji żonę zmienił na nowy model ?????

Jada
Jada
Editor
9 lat temu

Poprawione, opko pisane przed 6 tomem, zanim zauważyłam, że Sonię już mam w innym miejscu i pojawia się też w 6 tomie. Czujni jak zawsze.

Carlie
Carlie
7 lat temu

I love these aritelcs. How many words can a wordsmith smith?

http://www./
http://www./
7 lat temu

Ja, fysj! Stakkars jente!!! Dette burde også fungere som et tankekors for normale jenter. Modeller er lever ikke normalt (og langt fra optimalt)! Håper det er flere der ute som tenker som meg!